Rok temu podobny wpis zatytułowałem "Porażki roku 2010" i wpis był odebrany przez jedną z (a może i więcej) osób jako moje usprawiedliwianie się. W tym roku zatem tytuł jest nieco bardziej optymistyczny. Mam nadzieję, że oprócz tytułu treść również będzie odebrana lepiej, bo wprawdzie podsumowanie roku jest dla mnie okazją do wypunktowania tego co poszło źle (w celu poprawienia się), ale nie jest tak, że wszystko widzę w ciemnych barwach. Zauważam też pozytywy. Od nich zatem zacznijmy.
1) Cel bloga. Jeśli wszystko nadal będzie szło w dobrym kierunku, to jest raczej niezagrożony. Wyrobiłem w sobie systematyczność oszczędzania. Nie czuję czegoś, co posiada wielu ludzi, a co mój kolega określa mianem "głodu konsumpcyjnego", ale jak wielokrotnie podkreślam - nie odkładam tyle, ile bym mógł gdybym mocniej przycisnął, bo z życia też trzeba coś mieć. Dzięki takiemu rozłożeniu środków nie muszę się przejmować, że nie osiągnę celu, bo np. zepsuł mi się akurat samochód. W realizacji celu pomaga mi jak zawsze...
2) Praca zawodowa. Na tej płaszczyźnie nie mogę mówić o porażkach. Niedawno miał miejsce awans i podwyżka. Mogę obiektywnie stwierdzić, że nie jestem osobą posiadającą cechy przywódcze, a mimo to wciąż jestem "pchany" w kierunku zarządzania. Na szczęście dla mnie nie jestem rzucany na głęboką wodę, lecz jestem przygotowywany do tego stopniowo i z rozsądkiem. Czasem zastanawia mnie dlaczego jestem prowadzony w takim kierunku i chyba kilka zdań wymienionych z moim nowym szefem pomogło mi to zrozumieć. Co powiedział mój szef? "Musisz się bardziej udzielać i być bardziej aktywny, bo zawsze jak jest jakiś problem, to masz dobre pomysły i praktycznie za każdym razem to Ty masz rację, a ja się
mylę."
Wyobrażacie sobie usłyszeć coś takiego od przełożonego Polaka? Bo ja jakoś nie mogę. Mam wrażenie, że w Polsce szef prędzej podwładnego skrytykuje i nigdy nie przyzna się do błędu. Głównie dlatego, by nie stworzyć sobie konkurenta. Kilkunastoprocentowa podwyżka mogłaby zaowocować zwiększeniem dopłat do portfela, ale jak już pisałem w jednym z poprzednich wpisów, pojawienie się dziecka sprawiło, że wzrosły
też koszty. Dziecko, święta i parę innych czynników powoduje, że zmiany w moim prywatnym, nieblogowym portfelu są bardzo dynamiczne :-) Gdy wszystko się nieco ustabilizuje to wtedy pomyślę nad zwiększeniem dopłat.
3) Lokaty - przeniesienie się do Optimy i optymalizację kwot lokat również zaliczam do plusów tego roku, bo dzięki temu wpada do portfela parę złotych miesięcznie więcej, które następnie wędrują do punktu czwartego, czyli...
4) Kokos - jakiś czas temu zacząłem inwestować w pożyczki społecznościowe. Żadna aukcja nie zamknęła się jeszcze, bo minęło zbyt mało czasu i mam paru spóźnialskich pożyczkobiorców, ale ogólnie podoba mi się ta idea inwestowania. Ok. 3-4 razy większe oprocentowanie od lokat sprawia, że jest to opłacalne nawet jeśli (zgodnie ze statystyką) jedna na dziesięć aukcji skończy się windykacją. Gdy będę miał w tym temacie więcej doświadczenia to na blogu pojawi się osobny wpis na ten temat.
Teraz nieco na temat ruchów niekoniecznie zakończonych sukcesami.
5) Giełda - mimo pozornego dodatniego bilansu posiadam jeszcze akcje, które niwelują cały dotychczas wypracowany zysk. Cały czas trzymam się swojej strategii, więc za jakiś czas pewnie o tym przeczytacie. Póki co wstrzymuję się od jakichkolwiek ruchów z powodu niepewności panującej na rynkach, a także dlatego, że cały czas sprawdzam rynek nieruchomości i na wszelki wypadek trzymam gotówkę.
6) Nieruchomości - w tym temacie praktycznie nic się nie zmieniło, ale chciałbym parę słów na ten temat napisać. Rok temu zastanawiałem się nad inwestycją w ziemię, ale wywindowane ceny nie chciały spaść. Media pisały o spadkach cen, ale wydaje mi się, że spadek był niewielki i przy bardzo małych obrotach. Sprzedają tylko ci, którzy naprawdę muszą i ciężko namierzyć takie okazje. Gdy widzę jakieś ogłoszenia w okolicy, która mnie interesuje, dzwonię i pytam o cenę. Zazwyczaj rozmowę kończę dość szybko: "Proszę pana, pan chce 30% więcej niż deweloper kilometr dalej, który ma w ofercie do wyboru kilka działek". Wtedy sprzedający oburza się, że przecież on zapłacił za tę ziemię więcej i nie będzie tracił sprzedając poniżej tej ceny. Cóż... ja nie będę lekarstwem na jego wtopę.
Póki co cieszę się, że nie zdecydowałem się na ziemię wcześniej. Byłem już bliski kupienia ziemi rolnej z dużą perspektywą przekształcenia za jakiś czas na budowlaną, a tymczasem pojawiają się już działki budowlane w cenach takich jak pół roku temu ziemia rolna. Bardzo jestem ciekaw czy ceny jeszcze spadną. Staram się monitorować sytuację i szukać okazji. Obym tylko nie przegapił tych, które już się pojawiają.
7) Inne projekty - niestety brak czasu na prowadzenie firmy i jednoczesną pracę na etacie powoduje, że działalność gospodarcza jest nadal zawieszona. Mam za to w głowie projekt internetowy, który mogę robić w czasie wolnym i nawet częściowo ruszyłem z jego wykonaniem. Nie wymaga pieniędzy, ale czasu. Czasu, którego wciąż brakuje. Jest związany z moimi pasjami, dlatego nie wiem czy przyniesie kiedyś jakiekolwiek zyski. Zakładając, że w ogóle doprowadzę go do końca. Chciałbym go zrealizować tak po prostu, dla siebie, ale czy się uda?
Czytając różne biografie milionerów, oglądając wywiady z ludźmi, którzy odnieśli duży sukces w biznesie mam wrażenie, że większość z nich mówi o całkowitym poświęceniu pracy. Pracowali z zacięciem dniami, wieczorami, weekendami. Sami przyznają, że kosztem rodziny. Ja przyznaję się bez bicia - nie potrafię. Nie chodzi tutaj o lenistwo, które często się w moim życiu pojawia. Po prostu nie umiem zrobić tego mojemu kilkumiesięcznemu dziecku. W swoim otoczeniu mam kilku ojców, których dzieci nie rozpoznają, bo widują ich tylko kilka godzin w weekendy i ewentualnie kilka minut przed snem w tygodniu. Nie chcę czegoś takiego w swoim życiu. My spędzamy ostatnio z dzieckiem większość naszego czasu, dlatego zapewne na blogu przywieje jeszcze większą nudą. Aczkolwiek pewnie niedługo znów będę więcej podróżował, więc muszę odgrzebać mojego starego smartfona, by móc pisać w samolocie, autobusie czy pociągu. Póki co, to tyle opowieści na temat powolnego bogacenia się ;-) Na koniec wlepiam podsumowanie miesiąca, czyli standardowe oszczędności i odsetki.
1) Cel bloga. Jeśli wszystko nadal będzie szło w dobrym kierunku, to jest raczej niezagrożony. Wyrobiłem w sobie systematyczność oszczędzania. Nie czuję czegoś, co posiada wielu ludzi, a co mój kolega określa mianem "głodu konsumpcyjnego", ale jak wielokrotnie podkreślam - nie odkładam tyle, ile bym mógł gdybym mocniej przycisnął, bo z życia też trzeba coś mieć. Dzięki takiemu rozłożeniu środków nie muszę się przejmować, że nie osiągnę celu, bo np. zepsuł mi się akurat samochód. W realizacji celu pomaga mi jak zawsze...
2) Praca zawodowa. Na tej płaszczyźnie nie mogę mówić o porażkach. Niedawno miał miejsce awans i podwyżka. Mogę obiektywnie stwierdzić, że nie jestem osobą posiadającą cechy przywódcze, a mimo to wciąż jestem "pchany" w kierunku zarządzania. Na szczęście dla mnie nie jestem rzucany na głęboką wodę, lecz jestem przygotowywany do tego stopniowo i z rozsądkiem. Czasem zastanawia mnie dlaczego jestem prowadzony w takim kierunku i chyba kilka zdań wymienionych z moim nowym szefem pomogło mi to zrozumieć. Co powiedział mój szef? "Musisz się bardziej udzielać i być bardziej aktywny, bo zawsze jak jest jakiś problem, to masz dobre pomysły i praktycznie za każdym razem to Ty masz rację, a ja się
mylę."
Wyobrażacie sobie usłyszeć coś takiego od przełożonego Polaka? Bo ja jakoś nie mogę. Mam wrażenie, że w Polsce szef prędzej podwładnego skrytykuje i nigdy nie przyzna się do błędu. Głównie dlatego, by nie stworzyć sobie konkurenta. Kilkunastoprocentowa podwyżka mogłaby zaowocować zwiększeniem dopłat do portfela, ale jak już pisałem w jednym z poprzednich wpisów, pojawienie się dziecka sprawiło, że wzrosły
też koszty. Dziecko, święta i parę innych czynników powoduje, że zmiany w moim prywatnym, nieblogowym portfelu są bardzo dynamiczne :-) Gdy wszystko się nieco ustabilizuje to wtedy pomyślę nad zwiększeniem dopłat.
3) Lokaty - przeniesienie się do Optimy i optymalizację kwot lokat również zaliczam do plusów tego roku, bo dzięki temu wpada do portfela parę złotych miesięcznie więcej, które następnie wędrują do punktu czwartego, czyli...
4) Kokos - jakiś czas temu zacząłem inwestować w pożyczki społecznościowe. Żadna aukcja nie zamknęła się jeszcze, bo minęło zbyt mało czasu i mam paru spóźnialskich pożyczkobiorców, ale ogólnie podoba mi się ta idea inwestowania. Ok. 3-4 razy większe oprocentowanie od lokat sprawia, że jest to opłacalne nawet jeśli (zgodnie ze statystyką) jedna na dziesięć aukcji skończy się windykacją. Gdy będę miał w tym temacie więcej doświadczenia to na blogu pojawi się osobny wpis na ten temat.
Teraz nieco na temat ruchów niekoniecznie zakończonych sukcesami.
5) Giełda - mimo pozornego dodatniego bilansu posiadam jeszcze akcje, które niwelują cały dotychczas wypracowany zysk. Cały czas trzymam się swojej strategii, więc za jakiś czas pewnie o tym przeczytacie. Póki co wstrzymuję się od jakichkolwiek ruchów z powodu niepewności panującej na rynkach, a także dlatego, że cały czas sprawdzam rynek nieruchomości i na wszelki wypadek trzymam gotówkę.
6) Nieruchomości - w tym temacie praktycznie nic się nie zmieniło, ale chciałbym parę słów na ten temat napisać. Rok temu zastanawiałem się nad inwestycją w ziemię, ale wywindowane ceny nie chciały spaść. Media pisały o spadkach cen, ale wydaje mi się, że spadek był niewielki i przy bardzo małych obrotach. Sprzedają tylko ci, którzy naprawdę muszą i ciężko namierzyć takie okazje. Gdy widzę jakieś ogłoszenia w okolicy, która mnie interesuje, dzwonię i pytam o cenę. Zazwyczaj rozmowę kończę dość szybko: "Proszę pana, pan chce 30% więcej niż deweloper kilometr dalej, który ma w ofercie do wyboru kilka działek". Wtedy sprzedający oburza się, że przecież on zapłacił za tę ziemię więcej i nie będzie tracił sprzedając poniżej tej ceny. Cóż... ja nie będę lekarstwem na jego wtopę.
Póki co cieszę się, że nie zdecydowałem się na ziemię wcześniej. Byłem już bliski kupienia ziemi rolnej z dużą perspektywą przekształcenia za jakiś czas na budowlaną, a tymczasem pojawiają się już działki budowlane w cenach takich jak pół roku temu ziemia rolna. Bardzo jestem ciekaw czy ceny jeszcze spadną. Staram się monitorować sytuację i szukać okazji. Obym tylko nie przegapił tych, które już się pojawiają.
7) Inne projekty - niestety brak czasu na prowadzenie firmy i jednoczesną pracę na etacie powoduje, że działalność gospodarcza jest nadal zawieszona. Mam za to w głowie projekt internetowy, który mogę robić w czasie wolnym i nawet częściowo ruszyłem z jego wykonaniem. Nie wymaga pieniędzy, ale czasu. Czasu, którego wciąż brakuje. Jest związany z moimi pasjami, dlatego nie wiem czy przyniesie kiedyś jakiekolwiek zyski. Zakładając, że w ogóle doprowadzę go do końca. Chciałbym go zrealizować tak po prostu, dla siebie, ale czy się uda?
Czytając różne biografie milionerów, oglądając wywiady z ludźmi, którzy odnieśli duży sukces w biznesie mam wrażenie, że większość z nich mówi o całkowitym poświęceniu pracy. Pracowali z zacięciem dniami, wieczorami, weekendami. Sami przyznają, że kosztem rodziny. Ja przyznaję się bez bicia - nie potrafię. Nie chodzi tutaj o lenistwo, które często się w moim życiu pojawia. Po prostu nie umiem zrobić tego mojemu kilkumiesięcznemu dziecku. W swoim otoczeniu mam kilku ojców, których dzieci nie rozpoznają, bo widują ich tylko kilka godzin w weekendy i ewentualnie kilka minut przed snem w tygodniu. Nie chcę czegoś takiego w swoim życiu. My spędzamy ostatnio z dzieckiem większość naszego czasu, dlatego zapewne na blogu przywieje jeszcze większą nudą. Aczkolwiek pewnie niedługo znów będę więcej podróżował, więc muszę odgrzebać mojego starego smartfona, by móc pisać w samolocie, autobusie czy pociągu. Póki co, to tyle opowieści na temat powolnego bogacenia się ;-) Na koniec wlepiam podsumowanie miesiąca, czyli standardowe oszczędności i odsetki.
Z miesiąca na miesiąc wszystko w górę i o to chodzi. Mam tylko nadzieje, że wraz z powiększeniem się rodziny blog nie zamilknie na wieki, bo szkoda by było. Rodzina na pierwszym miejscu, ale na dwa wpisy w miesiącu powinno starczyć czasu, może w końcu pojawi się u jakiegoś blogera ten melon złotych :p
OdpowiedzUsuńPS: Jakie RRSO na kokosie?
No trochę się naczekaliśmy na ten wpis :)
OdpowiedzUsuńA co do nieruchomości to zauważyłem, że podobnie jest nawet na rynku samochodowym. Z tego co obserwuję to ceny ostatnio zaczęły ładnie spadać (szczególnie jeśli chodzi o auta, które są mniej "modne" lub są to roczniki przed jakimś liftingiem), ale do niektórych sprzedawców za bardzo to nie dochodzi.
Co do innych spraw, które tu opisałeś to może podzielisz się co to za projekt związany z Twoim zainteresowaniem?
Lepiej mieć mniej kasy niż wrażenie, że straciło się wszystko co jest na prawdę ważne podczas pogoni za ta kasą, która wtedy przestanie być ważna.
A portfel bez zmian, ale dobrze, że cały czas sukcesywnie do przodu.
@Qulin - nie mam pojęcia jakie RRSO. Kokos tego nie podaje, liczyć mi się nie chce, a znpd stwierdza, że mam za mało spłaconych pożyczek by obliczyć ten wskaźnik. Generalnie oprocentowanie moich pożyczek waha się w granicach 15-20%.
OdpowiedzUsuń@xamriks - ten wpis klepałem w sumie chyba z 2-3 tygodnie po kawałku. Trochę w pracy, trochę na lotnisku, trochę w samolocie. Po pracy generalnie ostatnio się nie da, a jeśli już mam chwilę wieczorem, to jestem zazwyczaj tak zmęczony, że sił wystarcza mi na jakiś jeden lub dwa komentarze na innych blogach. Niestety mam coś takiego, że nie lubię pisać postów na szybkiego i będąc zmęczonym, a harmonogram na styczeń miałem mocno napięty zarówno w dni powszednie jak i w weekendy.
Jeśli tylko będę miał trochę czasu, to bardzo chętnie pisałbym te 2-3 wpisy miesięcznie tak jak pisze Qulin. Dlatego chcę wygrzebać smartfona (mam nadzieję, że bateria jeszcze będzie ciągnąć), bo to by mi ułatwiło zadanie.
Projekt niestety na razie zachowam dla siebie, bo póki co szukałem wiele razy czegoś podobnego w necie i nie znalazłem nic sensownego. Kto wie, może będę pierwszy :-)
Wszystko zależy od szefa.. Nawet nasi polscy przedsiębiorcy zaczynają rozumieć jaką wartość w ich firmach mają ludzie. Co prawda wszystko idzie w dobrym kierunku, ale do zachodu pod tym względem jeszcze nam daleko..
OdpowiedzUsuńWitam Cię Marcinie. Widzę nowy blog się pojawił. Dodaję Cię pod moją lupę i będę obserwował ;-)
OdpowiedzUsuńPowoli podejście w Polsce się zmienia, ale z moich rozmów ze znajomymi wynika, że jest jeszcze wiele firm, które traktują pracownika jak zło konieczne. Płacą z dużymi opóźnieniami. Jak przychodzisz po wypłatę to pracodawca strzela focha i zachowuje się jakbyś go okradał, itp., itd.
Cześć! Jakie ankiety wypełniasz? Mógłbyś podesłać linka lub refa?
OdpowiedzUsuńjak wyżej, podaj ankiety :)
OdpowiedzUsuńWitam, niniejszy blog jest jednym z niewielu, które jeszcze pozostały w rss ;) (powód bardzo podobny - córka, z tym, że to ja w tej chwili opiekuję się Nią w pełnym wymiarze a żona wróciła na etat;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego życzę :)
Ja już niestety dotarłem do pewnej granicy - wydatki zracjonalizowane, oszczędności ulokowane i tutaj mam problem bo brak na horyzoncie dodatkowych źródeł dochodu, póki co...
A giełda...czekam z gotówką na okazję....
Pozdrawiam
takizwykłytataniezwykłejcórki
@Marcin, Anonimowy 1 - Ankiety wypełniam tu:
OdpowiedzUsuńhttp://www.panel.smgkrc.com.pl/panel/informacje/
i tu:
https://www.askgfk.pl/
@Anonimowy 2 - u mnie w żaden sposób nie kalkuluje się abym to ja został w domu :-) Zdaję sobie sprawę, że prędzej czy później dotrę też do jakiejś granicy, ale cóż... będę się wtedy zastanawiał co dalej. Jeśli uznam, że w pracy już wyżej nie pójdę, to będę szukał lepiej płatnych kontraktów.
Dzięki Wielkie! Już się zarejestrowałem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Arkadiusz
Widzisz Melonmaker jesteś mądry i dostrzeżony przez swojego pracodawce. Masz dobre pomysłyi planyny, plus talenty. Świat pcha Cię do przywódctwa i po prostu wg mnie nadszedł Twój czas, aby trochę więcej zaryzykować w realizacji marzeń. Trochę więcej mówić na głos pomysłów, podjąć ryzyko giełdowe/w nieruchomości/inne. Na pewno Twoje doświadczenie mówi Ci, że coś warto zrobić, bo na tym na pewno zarobisz, ja bym zaryzykował, bo ryzyko zawsze się opłaca. Ostatecznie zawsze daje zyski, czasem jedynie inne niż myśleliśmy.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że odwiedzałeś mojego bloga i byłeś odważny, aby wytknąć mi moje błędne postępowanie. Chciałbym abyś częściej mi wytykał błędy, choć nie formie ataku i osmieszenia mnie, bo czasem i mnie ponosi ;)
Pozdrawiam i życzę dużych sukcesów w 2012 r. Masz wszystko co trzeba, żeby osiągnąć duże sukcesy, wystarczy że zaczniesz realizować 5,6 i 7 punkt. Z 4 punktu bym zrezygnował, mój brat się w to bawił i chyba stracił albo w najlepszym razie wyszedł na zero. Nie warto wg mnie, Ty ocenisz to sam.
Yoł.
Do giełdy niestety nie mam jeszcze zbyt dobrej psychiki. Sama wiedza nie wystarcza. Mój kolega psycholog radzi sobie znacznie lepiej, mimo że wiedzy o giełdzie zbyt wielkiej nie ma.
OdpowiedzUsuńRyzyko nie zawsze się opłaca. Ryzykowałem wiele razy i znam już mniej więcej swoje możliwości. Ale odwagę mam by spełniać swoje marzenia i je spełniam. Jednocześnie dbając o bezpieczeństwo mojej rodziny. Nie mogę tak jak Ty się "wyzerować", rzucić wszystkiego i wyjechać. Naprawdę nie trzeba tracić wszystkiego, by uczyć się mądrości życiowych.
Staram się nigdy nie atakować nikogo. Mnie ponosi raczej tylko wtedy, gdy osoba, do której piszę się nie ustosunkowuje, a cała reszta atakuje bez żadnych merytorycznych argumentów. Ja piszę gdy chcę coś autentycznie wiedzieć lub gdy coś mi się kupy nie trzyma.
Akurat na razie 4 punkt wygląda u mnie najlepiej. W 5 jestem słaby. W 6 coś się powoli rusza, ale ludzie nadal wierzą, że ich nieruchomości są warte miliony. Okazje są rzadkie i właśnie niedawno mi jedna umknęła :-(
A 7... przyznaję, że idzie słabo. Zaraz ktoś mi wytknie wymówki, ale ostatnio naprawdę dużo czasu poświęcam dziecku. Kolega (zażarty katolik, o którym u Ciebie pisałem) ma dziecko w tym samym wieku. Rozwija firmę. Widuje dziecko pół godziny dziennie, a jak zrobił sobie wolne, to pojechał na narty zostawiając żonę w domu. Ja tak nie umiem. Rano i wieczorem zajmuję się często młodym. Bawię się z nim, kąpię, karmię, usypiam. Żeby wiedział kto to tata. To naprawdę nie są lekkie obowiązki.