Strona główna

wtorek, 14 lutego 2012

Bajka o tem jak pan Ziobro lata samolotem

Co ma pan Ziobro do mojej drogi do miliona? Co ma jego latanie samolotem do mojej drogi do miliona? Może i niewiele, ale natchnął mnie do napisania tego wpisu.

Będąc niedawno na jednym z niemieckich lotnisk natknąłem się na tegoż właśnie jegomościa lecącego tym samym samolotem co ja. Mina nadęta, nos wysoko, czyli standard u osób nieco bardziej rozpoznawalnych. Do samolotu wszedł pierwszy, ja nieco później, więc chcąc, nie chcąc ujrzałem tę facjatę raz jeszcze, gdy przechodziłem przez strefę tzw. biznesową. I tu mnie ruszyło...

Ktoś powie: zazdrości! Hmmm... nie ma w zasadzie czego. Leciałem kilkakrotnie klasą biznes i jedyna różnica jaką zauważyłem, to trochę inny posiłek i napoje podawane częściej niż reszcie. Za taką usługę płacimy oczywiście ekstra. Nigdy za bardzo nie wnikałem w ceny biletów, ale tym razem postanowiłem sprawdzić jaka jest różnica w cenie między klasą ekonomiczną, a klasą biznes. Na trasie pana Ziobro, przy zamówieniu biletu z miesięcznym wyprzedzeniem, różnica taka to, bagatela, ok. 1500 zł.

Jeśli jesteś, za przeproszeniem, statystycznym Polakiem (choć wielu mówi, że taki nie istnieje), to chciałbym Cię poinformować, że na ten dodatkowy napój i inny posiłek pana Ziobry musisz odprowadzać podatek dochodowy przez ok. 6 (słownie: sześć!) miesięcy.

A ile takich latających osób mamy na utrzymaniu? Aż się boję odpowiedzi na to pytanie.

Teraz natomiast nieco inna perspektywa.

Miejsce: spółka akcyjna, duża korporacja. Czas: początek kryzysu.
Zanim jeszcze kryzys wstrząsnął na dobre całym światem otrzymuję maila, który zmienia politykę firmy. Zabronione są loty klasą biznes. Jeśli tylko to możliwe spotkania należy ograniczyć do minimum. Gdzie tylko można trzeba skorzystać z możliwości audio i wideokonferencji. To tylko jeden z kroków jakie podjęła firma, w której pracuję. Po 3 latach od wejścia tych restrykcyjnych przepisów kolejny rok wzrasta zysk firmy, ja dostaję podwyżkę i wszyscy są zadowoleni.

A dług naszego kraju wzrasta.

Wiem, że latanie klasą ekonomiczną nie załata dziury budżetowej, bo dziura ta jest zbyt duża, ale wku$#@#wia mnie (i to jedyne słowo, które przychodzi mi na myśl gdy o tym myślę), że tyle naszych pieniędzy jest wyrzucane w błoto. Nie mam nic przeciwko temu, by politycy latali klasą biznesową, ale niech to robią wtedy, gdy na to zapracują. Gdy ta wielka, czarna dziura budżetowa się zmniejsza, a nie gdy rośnie na potęgę, bo póki co to fundują mi (i każdemu obywatelowi tego kraju) kredyt, który niweluje całe moje oszczędności blogowe, a którego ja wcale nie chcę zaciągać.

Niedługo kolejny wpis o tym na co idą nasze podatki, czyli bajka o tym jak politycy wydłużają moją drogę do melona ;-)

9 komentarzy:

  1. Na niektorych trasach business jest tylko troche drozszy niz klasa ekonomiczna, ale pewnie nie to chciales przeczytac ;-)

    Prywatne firmy faktycznie drastycznie przyciely latanie business, a nawet jezdzenie pociagami pierwsza klasa i tez byl nacisk na tele/video konferencje, by oszczedzic na podrozy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na loty Euroosłów zrzucają się obywatele całej UE więc statystycznego polaka kosztuje to trochę mniej.
    Ale z naszego oburzenia i tak nic nie wyniknie bo politykom nie opłaca się wprowadzania oszczędności bo to musi uderzyć w potencjalnych wyborców.
    A wiadomo wybory wygrywają Ci którzy więcej obiecają/załatwią a nie Ci którzy myślą perspektywicznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze napisane: "..bo póki co to fundują mi (i każdemu obywatelowi tego kraju) kredyt". Sam unikam kredytu, bo wiem, że na procent dla banków nie zarobię, a za mnie ktoś go bierze , nie wiem kto spłaci, oby nie było za późno.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Richmond - zdaję sobie z tego sprawę. Widziałem nawet raz taki fenomen, że klasa biznes była tańsza od ekonomicznej, ale to tylko wyjątki. Ja sprawdziłem trasę, którą lata w/w pan i sprawdziłem kilka terminów oddalonych od obecnego o co najmniej miesiąc, żeby nie było, że bilety drogie, bo to za tydzień. Różnice wahały się w granicach 1500-2000

    OdpowiedzUsuń
  5. Europoslowie to chyba lataja BC caly czas, bo pamietam kiedys artykul o tym, ze latali tanimi liniami do Brukseli, a wnioskowali o zwrot kosztow jak za BC, bo chyba nie musieli pokazywac kart pokladowych. Ale czytalam to pare lat temu (nota bene w samolocie ;-) )

    Co ciekawe w prywatnej firmie bez papierka nie dostanie sie zwrotu za zaden wydatek.

    Co do cen BC, to kiedys udalo mi sie nawet kupic bilet w BC i nie zorientowac sie ;-) Na kolejny urlop tez lece BC, bo byla bardzo mala roznica cenowa.

    OdpowiedzUsuń
  6. To co dzieje się w Europarlamencie to już w ogóle przegięcie. Oni tam mają spore limity kasy, które mogą wydać na pracę biura i nie muszą nic dokumentować. Imprezy, alkohol i bzdury, którymi się zajmują są tam na porządku dziennym.

    OdpowiedzUsuń
  7. To co powiesz na to?
    http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/538213,Premier-lata-do-domu-za-dwa-miliony-rocznie

    Niech zacznie korzystać z naszego PKP :)
    Młodzi ludzie muszą przejąć tą całą politykę, bo to się nigdy nie zmieni..

    OdpowiedzUsuń
  8. Obstawiałbym, że gdyby politykę przejęli młodzi, to byłoby jeszcze gorzej, bo młodzi chcą wszystko szybciej i więcej. Prawda jest taka, że każdy kto dorwie się do koryta chce z niego jak najwięcej. Zmieni się tylko wtedy, gdy stanie nad tymi wszystkimi ludźmi ktoś, kto żelazną ręką powie: "basta!". A tak się nie stanie, bo ten kto jest na górze doprowadza do koryta swoje stado.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zawsze ogólnie będzie... Grunt to znaleźć kogoś takiego kto będzie miał najmniej tej cechy ze wszystkich. 'Młodzi' w sensie osoby wychowane w kapitalistycznym świecie, a nie tacy, którzy ciągle żyją PRLem. Przynajmniej ja mam takie odczucie, gdy patrzę na pracę naszych 'parlamentarzystów' to widzę, w jakich czasach się oni wychowali.

      Ale to już chyba moje osobiste odczucie.

      Najgorsze jest to, że na razie nie widać na horyzoncie żadnych zmian..

      Usuń