Wprawdzie nie mogę nazwać roku 2011 rokiem porażek, ale wpis będzie głównie o porażkach, ponieważ zbieram się do poruszenia tego tematu od prawie 2 miesięcy. O niewielkich sukcesach również postaram się nieco napisać, ale to może w podsumowaniu.
Porażka nr 1: Zamknięcie firmy.
Pisałem już o tym kilka miesięcy temu. Mój pomysł na rozkręcenie biznesu okazał się niezbyt efektywny. Większość niewielkich biznesów w Polsce działa na niesamowicie niskich marżach. Więcej było z tym zamieszania niż było to warte. Główne powody zamknięcia: zbyt mała ilość czasu z powodu pracy na etacie, zbyt mała efektywność oraz zbyt mały kapitał początkowy, co równało się niewielkim przychodom i zmęczeniu.
Porażka nr 2: Forex
Mimo kilku optymistycznych wpisów w tym temacie ogólnie uznaję to za swoją porażkę. Sukcesy odnosiłem głównie podczas silnych trendów, jednak moja dusza hazardzisty nie pozwalała mi się powstrzymać od gry podczas konsolidacji oraz niepewnej sytuacji. W związku z tym to, co zarobiłem - traciłem. Zdaję sobie sprawę, że otwieram i zamykam zbyt wiele pozycji, ale mały kapitał nie pozwala mi na cierpliwe wyczekiwanie przewidzianej sytuacji. Zazwyczaj sinusoidalne wahnięcia wycinają moje pozycje. Poza tym systematycznie granie pochłania dużą ilość czasu, czyli znów dochodzę do wniosków o małej efektywności.
Obecnie obmyśliłem więc inną strategię. Jeśli mam czas, to obserwuję sytuację od rana i czekam na dogodną sytuację. Najważniejsza zasada to: otworzyć i zamknąć jedną pozycję dziennie. Niezależnie od tego, czy jest stratna, czy zyskowna, zamykam metatradera i nie dokonuję w danym dniu kolejnych transakcji. To zmusza do większego wysiłku. Staram się podjąć jak najlepszą decyzję, nie ryzykując przy tym więcej niż 2% kapitału. Zyskowne pozycje również zamykam gdy osiągną 1-2%. Do tego jestem znacznie zdrowszy, bo nie gapię się w wykresy przez kilka godzin dziennie.
Porażka nr 3: Konkursy.
W tym roku brałem udział w kilku konkursach. Wszelkie konkursy inwestycyjne typu forexball, czy konkurs Skarbca, w którym wirtualnie kupowałem fundusze skończyły się porażką. W forexball przez dłuższy czas utrzymywałem się w pierwszej trzydziestce, jednak sukcesywne zwiększanie ryzyka, by dogonić czołówkę zaowocowało mocnym spadkiem.
Do konkursu Skarbca nie przyłożyłem się - przyznaję się bez bicia. Traktowałem to jako eksperyment. Kiedyś sparzyłem się na funduszach i chciałem wirtualnie sprawdzić, czy coś się zmieniło. Wniosek jest taki, że nie zmieniło się nic. Nadal na funduszach najwięcej zarabiają zarządzający nimi, a "inwestowanie" w nie, to gra prawie taka sama jak gra na giełdzie. Trzeba dobrze wiedzieć kiedy wejść i kiedy wyjść, żeby nie stracić.
Chciałem też wziąć udział w jeszcze jednym konkursie. Bardziej twórczym, z wygraną wysokości 20 tys. zł. Praca nad tym projektem przez jakiś czas pochłaniała mnie dość mocno, dlatego zaniedbałem bloga przez ostatnie 2-3 miesiące. Niestety nie wystarczyło czasu, by wszystko dopiąć, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Na pewno pojawią się kolejne okazje. Zapewne wielu sceptyków stwierdzi, że w większości konkursów szanse wygranej są niewielkie. Ja jednak w całym swoim życiu wygrałem już kilka rzeczy, a łączna wartość moich wygranych to ok. 18 tys. zł, dlatego pewnie będę nadal próbował swoich sił w różnych konkursach, gdy uznam, że mam jakieś realne szanse na wygraną.
Porażka nr 4: Rozwój zawodowy.
Dopiero na czwartym miejscu, ale postanowiłem to odnotować. Myślę, że stagnacja w rozwoju zawodowym była spowodowana głównie wzmożonymi myślami o niezależności finansowej i zdobywaniu innych źródeł dochodu. Wszystkie punkty powyżej pochłonęły sporą część mojej energii, którą mogłem spożytkować na zwiększenie swojej wartości na rynku pracy. Zwłaszcza, że firma jest skłonna inwestować w mój rozwój dość dużo. Zaniedbałem w ten sposób główne źródło zwiększające wartość mojego blogowego portfela. Mam nadzieję, że nie wypłynie to negatywnie na decyzję o corocznej podwyżce.
Czy tylko porażki?
Oczywiście nie tylko. Ogólnie jestem zadowolony z minionego roku. Rok zaczął się od podwyżki. Wiosną poukładałem ważne kwestie finansowe. Następnie pojechałem na porządne wakacje, a dopiero wtedy, w pełni sił zabrałem się za prowadzenie tego bloga i budowanie osobnego portfela. Za duży sukces uważam też to, że jest to zupełnie osobny portfel. Zauważyłem, że wielu bloggerów tworzy różne fundusze: fundusz awaryjny, fundusz na ubezpieczenie auta, fundusz taki, siaki i owaki. Przez to wartość portfela waha się, a w przypadku przeciwności losu zmniejsza się drastycznie. Ja staram się nie mieszać pieniędzy przeznaczonych na życie z pieniędzmi "blogowymi". Wyrzuciłem też z portfela wszystkie wirtualne pieniądze w postaci niezrealizowanych dochodów ze sprzedaży zdjęć czy reklam. Za sukces mogę uznać też to, że byłem w stanie odkładać tyle, by przekroczyć zakładany próg o ponad 18% i prowadzić przy tym życie takie jak do tej pory. Moja wartość netto w postaci chociażby spłacanego kredytu za mieszkanie rośnie niezależnie od tego bloga.
Kolejnym, małym sukcesem jest również gra na giełdzie. Nie oznacza to wcale, że nagle stałem się wytrawnym inwestorem. Moje transakcje na rynku wtórnym nadal pozostawiają wiele do życzenia. Na szczęście transakcji nie było wiele, a te, które miały miejsce, dotyczyły głównie debiutów. Rzuciłem się razem z tłumem innych ludzi na oferty publiczne i dzięki temu zarobiłem w tym roku ok. 1300 zł (blogowy portfel obejmuje tylko Otmuchów i GPW, a wcześniej było jeszcze PZU).
Jak ocenić prowadzenie bloga?
Mam co do tego mieszane uczucia. W pierwszej chwili blog chciałem zaliczyć do porażek, bo mniej chętnie na nim piszę (co jest naturalnym etapem prowadzenia bloga). Blog jest też pewnego rodzaju pochłaniaczem czasu, a do tego zacząłem czuć się jak mały ciułacz, który patrzy tylko na swoje małe grosiki wpływające do skarpety. Z drugiej strony może to jest właśnie sukcesem. Może zobaczyłem, w jakim miejscu jestem. Jak daleko jestem od założonego celu. Zdałem sobie sprawę, że samym ciułaniem co miesiąc tej samej kwoty do miliona mogę dojść dopiero kilka lat przed emeryturą i należy znaleźć inny sposób pomnażania pieniędzy. Taki, który będzie wymagał mniej nakładów i przynosił jakiekolwiek zyski lub taki, który przy większych nakładach przyniesie zyski zdecydowanie przekraczające nakłady. Zadanie niezwykle trudne w obu przypadkach. Mam jednak nadzieję, że kiedyś coś więcej się ruszy i oprócz comiesięcznego dopisywania kawałka pensji do portfela będę mógł pochwalić się czymś naprawdę poważnym i dochodowym. Póki co blog pozostaje w dotychczasowej, może nieco nudnej, formie. Już niedługo zaległe podsumowanie kolejnego miesiąca. Kolejny, mały krok do przodu. Mam nadzieję, że kolejny rok przyniesie nowe pomysły.
Myślę, że się usprawiedliwiasz. Sukcesem wakacje? osobny portfel? Fajnie, że nie starsz się mieszać, ale w życiu nie da się wszystkiego przewidzieć. Widać ludzie mili powody dla których drastycznie spał im portfel. To, że nie przewidujemy takiej sytuacji nie znaczy, że i nam się nie trafi (wypadek, śmierć kogoś bliskiego, jego zadłużenie gdzieś itd.)
OdpowiedzUsuńOdnośnie niskich marży, zależy czym handlujesz. Mam kolegę który tworzy grafikę, strony i jednocześnie prowadzi sklep z figurkami. Podobno nie narzeka. Zwłaszcza, że dostał dofinansowanie, nie musi pracować na etacie (widać wystarczająco mu się biznes kręci). A kto by pomyślał. No i zależy jeszcze jaka marża dla kogo jest mała. Może nie ten target. O forexie nie mam co napisać, grałem tylko na demie, i na walutach straciłem do 150zł a na kawie zarobiłem 7,5tys zł. Za dużo patrzenia na wykres, traktujesz to zbyt poważnie. A przecież grasz tylko ułamkiem portfela. W konkursy nie wieżę, zawsze ktoś musi stracić np. masa osób sms by jednej dali nagrodę z tych sms i jeszcze zarobili swoje. Widać, że wszystko cię męczy zresztą mnie też. I obaj musimy się skupić w tym roku na podstawowym dochodzie portfela. Nie można o tym zapominać.
Ogólnie zaglądam nadal, ale nudno tu tak jak piszesz zresztą. Nikogo nie obchodzi, czy byłeś na wakacjach, że nadpłacasz kredyt lub że odłożyłeś 2000zł czy tylko 500zł mając kilka tysięcy pensji (tak naprawdę ludzie szukają na blogach inspiracji, informacji i rozwiązań swoich problemów, oraz poprawy humoru). Chcą mieć coś dla siebie, z tego. Jakąś korzyść. A Ty musisz w tym wszystkim znaleźć siebie. Jeśli nie pasuje Ci to wszystko, nie rób tego itd. Ja przed blogiem robiłem to samo, tylko o tym nie pisałem. Do niczego nowego się nie zmuszam dla cyferek z portfela.
Ogólnie za dużo się usprawiedliwiasz w tym wpisie, poza tym np. odpocząłeś na wakacjach a wszystko Cię męczy. No to jak z tym jest? Może czas jechać na narty ;)
Ps. wstawiaj jakieś zdjęcia (np. z grafiki gogle), zmieć kolory. Treść jest ważna, ale raczej nie udzielasz porad o kontach jak App tylko piszesz o sobie. Więc by nie było nudo musi być bardziej kolorowo.
Pozdro
Czyli marzenia o niezaleznosci finansowej przeslonily Ci to, co moze przyniesc najwiekszy realny dochod - praca zawodowa.
OdpowiedzUsuńIle bylbys w stanie zarobic na forexie, a ile wiecej moglbys zarobic poswiecajac ten czas na rozwoj zawodowy?
Czas komentarza pokazuje mi sie 8h do tylu, chyba ze mieszkasz w Ameryce ;-)
OdpowiedzUsuń@Marcin
OdpowiedzUsuńJa właśnie przewiduję, że może coś się stać, dlatego nie wrzucam wszystkich pieniędzy do jednego wora po to, by później napisać: "oj, musiałem wycofać 5 tys. ". Ale może to jest
rzeczywiście nudne. Może ludzie lubią czytać jak się komuś powinie noga, a portel zmienia wartość w górę i w dół.
Po początkowym zachłyśnięciu się blogowaniem postanowiłem jednak nie robić z tego kolejnej strony o kredytach, kontach, itp. Początkowa idea blogów była taka, by ludzie pisali na nich o sobie. Gdybym chciał pisać poradniki, to założyłbym normalną stronę z jakimś sensownym menu, w którym łatwo byłoby znaleźć porady, przeglądy kont, czy lokat.Aktualizowałbym tę stronę na bieżąco i tyle. Nie pisałbym bloga, na którym testy lokat znikałyby gdzieś w archiwum. Gdy widzę kolejny wpis tego typu, to nie czytam go w ogóle, bo przecież nie będę zmieniał konta co miesiąc. Zresztą autorowi raczej nie zależy na mojej wizycie i pisanie o kolejnej lokacie też mu zapewne nie sprawia przyjemności. Po prostu chodzi o kliknięcie w reklamę.
To nie jest tak, że wszystko mnie męczy. Nie wiem skąd ten wniosek, bo napisałem tylko o zużywaniu energii, a to chyba normalny proces życiowy. Po prostu zawsze starałem się eliminować z życia wysiłek, który był mało produktywny. Jeśli już mnie coś męczy to marnowanie czasu. Nie sztuka się narobić, sztuka zarobić. Wciąż staram się znaleźć ten złoty środek, idealny dla mnie. Nawet jeśli go znajdę i napiszę tutaj poradę, to 99% ludzi, która to przeczyta i będzie mnie próbowała naśladować odniesie porażkę, bo to nie będzie akurat sposób dobry dla nich.
Też mam znajomych, którzy mają swoje firmy, więc wiem, że się da, że nie trzeba pracować na etacie. Jeden z moich kolegów od kilku lat prowadzi firmę i twierdzi, że nigdy nie pójdzie na etat. Wstaje o 3-4 w nocy, zasuwa do późnego wieczora. Kiedyś jeszcze czasem wybrał się ze mną w góry, ale od dwóch lat nie jeździ nigdzie. Mieszka z rodzicami w wieku 35 lat, pieniędzy ma niewiele, a jak próbował jakoś rozwinąć mocniej interes, to mu nie wyszło. Od czegoś takiego zdecydowanie wolę mój etat. To nie jest tak, że ja za wszelką cenę chcę robić biznes. Chciałbym mieć biznes efektywniejszy od mego etatu, ale nic na siłę. Tak jak napisałeś: każdy musi znaleźć siebie.
Komikiem nie jestem, więc bawić tu ludzi nie będę.
Poradników nie będę pisał, bo blog jest o kwestiach, w których stawiam pierwsze kroki. Nie będę więc udawał super fachowca.
Problemów czyichś też nie mam zamiaru rozwiązywać.
Jeśli kogoś nie obchodzi to, co piszę, to przecież nie musi tu zaglądać. To jest po prostu moje miejsce w sieci. Nie rozumiem dlaczego piszesz, że ja mam przestać pisać. Ja jak mi się czyjś blog nie podoba, to nie piszę: "Jeśli nie pasuje Ci to wszystko, nie rób tego". Tak jakbyś Ty ustalał jakieś zasady o czym mogą być blogi, a o czym nie. Ja na nudne wg mnie blogi po prostu nie zaglądam. Czy jeśli ja uznam Twój blog za nudny to przestaniesz pisać?
Ja tu nie chcę robić maszynki do zarabiania z reklam. Opisuję mój nudny proces bogacenia się. Przedstawiam strukturę dochodów. Być może jednak komuś wyda się to interesujące w dłuższej perspektywie. Być może raz na jakiś czas znajdę jakąś okazję, na której zarobię i ktoś też na tym skorzysta. Nie będę pisał kolejnych wpisów typu: "nie walcz z trendem", bo piszą je najczęściej ludzie, którym i tak nie wychodzi inwestowanie. Jak już napisałem, opisuję tylko i wyłącznie praktykę, tylko fakty. Jeśli ktoś szuka pięciu porad w miesiącu jak zarobić milion, to nie tutaj. A inspiracja... mam nadzieję, że za parę lat, gdy ktoś tu zajrzy i spojrzy na wartość portfela, będzie mógł stwierdzić, że mój blog jest dla niego inspiracją. Mimo że czasem wieje nudą.
P.S. Co do konkursu - wymagał tylko nakładu mojej pracy. Żadnego wkładu finansowego. W smsy premium się nie bawię.
P.S.2 Dziękuję za radę. Na nartach byłem już tej zimy 2 razy i mam nadzieję, że jeszcze się wybiorę :)
@Richmond
OdpowiedzUsuńA dlaczego nie można uznać, że praca zawodowa jest etapem w drodze do niezależności finansowej? Dla mnie niezależnością jest posiadanie takiego kapitału, który pozwoli na życie bez pracy. Skoro więc największe dochody mam w tej chwili z pracy na etacie, to myślę, że nie powinienem tego zaniedbywać na rzecz mało efektywnych prób zarobienia pieniędzy.
Póki co nie zrezygnowałem z forexu. Szukam odpowiedniej dla siebie strategii (chodzi głównie o psychikę). Napisałem tu o swoich próbach i porażkach. Nie oznacza to, że nie będę próbował nadal.
Trzeba wziąć raczej pod uwagę to ile zarobiłem/straciłem na poszczególnych ruchach, a nie to ile mógłbym zarobić. Tylko dlatego, że teoretycznie na forex'ie każdy mógłby zbić fortunę, należy wszystko temu poświęcić? Po prostu nie każdemu jest to dane, a biorąc pod uwagę to, że uczę się na prawdziwych pieniądzach, to muszę uważać, żeby mnie to przegrywanie nie wciągnęło.
Poza tym gdybym zarabiał tyle co mój szef (również na etacie), to w żadne forexy bym się nie bawił :)
Nie wiem co jest z tym czasem... u mnie też się źle wyświetla. Wprawdzie komputer nie jest polski i nie jestem teraz w Polsce, ale do Ameryki mi daleko. To wciąż Europa :) Może poszukam w ustawieniach konta.
Miałem ustawiony czas pacyficzny :) Już zmieniłem.
OdpowiedzUsuń@Melonmaker czyli tworzysz dwa portfele? Jeśli ktoś zachoruje czy wpadnie w długi na 20k to też nie naruszysz portfela? Skąd weźmiesz tyle? Z pensji? Ja wiem, że fajnie jest tak pisać, ale różne sytuacje się zdarzają. Akurat jak ktoś ma te 20pare lat, to ciężko jest oczekiwać by portfel blogowy był osobnym projektem. Ja np. nie tworzę "portfela inwestycyjnego" tylko portfel po prostu.
OdpowiedzUsuńTeż nie chciałem pisać o lokatach i innych tego typu rzeczach. Ale bez tego wiało by nudą bo tylko bym podsumowywał miesiące.
Naprawdę uważasz ze wszystkie biznesy tak wyglądają jak twojego kolegi? Owszem może pracuje się na początku (i to długim więcej) ale jeśli to komuś sprawia przyjemność i pracuje dla siebie ( i woli to od pracy dla kogoś) to czemu nie. Tak po prostu jest. Mam sąsiada który od kilku lat remontuje sobie dom. Ciągle coś wierci, zmienia. Czasami całe dnie to robi. A gdy był u mnie skrobać ściany i pomalować pokój, zrobił jak najszybciej na odwal się. A dla siebie by malował 3razy i poprawiał każde niedociągnięcie. Tak samo jest z własną firmą pewnie.
To, że ktoś mieszka z rodzicami do 35lat czy nie jeździ nigdzie moim zdaniem o niczym nie świadczy. Po prostu tak woli może. Poza tym mój rodzic też tak tłumaczy się (dla mnie to usprawiedliwianie na siłę jest) że dlatego nie żyjemy jak klasa średnia bo jeździł i jeździliśmy na wakacje 2 razy w roku. Tak samo tłumaczy się moja ciotka. A o ile jeździć warto (bo ile w życiu jest okazji przy etacie? 50lat to góra 100 wyjazdów licząc 2x do roku) to pilnuj by Ciebie to nie spotkało.
Niektórzy wolą nie pojechać mając portfel duży, inni żyjąc od 1 do 1 jadą co roku. Kwestia priorytetów. Ja wolę odłożyć jeśli tego chcę. Kupić za to coś i spędzić wakacje w swoim mieście. Ale jeśli bardzo chcę pojechać to jadę. Nie czuję czegoś takiego, że muszę odpocząć za wszelką cenę, albo, że czuje się lepszy bo pojechałem za granicę. Poza tym dwa lata to tylko 730dni. Będzie chciał to pojedzie nawet na kredyt (jeśli uważasz, że pieniędzy ma za mało na to).
Chodziło mi o to, że jeśli nie pasuje Ci np. zarabianie w czymkolwiek, czy ogólnie pisanie bloga Cię męczy itd to nie rób nic na siłę. Ja np. klikam w buxach bo chcę mieć te kilka groszy (teraz nawet zł) codziennie więcej. Nie pojadę na wakacje tylko dla tego, że któryś z blogerów uważa to za lepszy standard życia, jeśli nie chcę. Rób to czego naprawdę chcesz. Odnajdź siebie w tym wszystkim. Jeśli praca na etacie, odkładanie 2k systematycznie i trzymanie standardu życia na obecnym poziomie Ci odpowiada to rób to. Ale nie ma co się usprawiedliwiać.
Czy przestanę to nie, ale krytykę też przyjmowałem, i staram się poprawiać to i tamto. A z portfelem to takie złudzenie. Np. to że APP ma 75k nie znaczy, że wolę zaglądać na jego bloga. Wchodzę czasami by sprawdzić czy coś w % banków się nie zmieniło czyli szukam informacji. Równie dobrze mógł by nie publikować go.
Poza tym, ktoś wchodzi i pojawiają się komentarze negatywne, że ileś % zarobił w gogle na reklamach, u mnie będą może kiedyś, że na buxach, u Ciebie, że ciułałeś i miałeś z czego a inwestycji nic. A wszystko się sprowadza do jednego, że doszliśmy do tego sami, czy to pisaniem wpisów na blogu (APP) czy szukaniem poleconych w buxach nie tylko na blogu, czy awansowaniem w pracy bardziej się starając. Zawsze będzie coś co komuś nie przypasuje, bo my lubimy narzekać i wybrzydzać.
I widzę, że wolisz odkładać nie zmieniając poziomu życia, nie dziadując itd. Ja wolę na maksa. Różni nas tylko poziom pensji. Gdybyśmy się np. wycenili Ty z mojej przejadł byś i wydał wszystko, ledwo żyjąc na poziomie, a ja bym dynamicznie gromadził kapitał odkładając prawie wszystko i łapiąc wszystkie dodatkowe grosze do okola po godzinach.
No ale co osoba to inne podejście.
Pozdro
Nie pisalam, ze praca na etacie nie moze byc czescia drogi do niezaleznosci finansowej. Chodzilo mi o to, ze duzo ludzi probuje na sile szukac zarobkow w internecie i kombinuje co by tu jeszcze zrobic. A gdyby poswiecili ten czas na rozwoj zawodowy, to mogloby okazac sie, ze znacznie szybciej i latwiej osiagneliby wieksze dochody.
OdpowiedzUsuńSwoj majatek zawdzieczam pracy na etacie, oszczedzaniu i inwestowaniu. Gdyby nie praca na etacie, nie zarobilabym tych pieniedzy, ktore potem odlozylam i zainwestowalam. Niezaleznie od inwestycji caly czas dbam o to by podwyzszac kwalifikacje zawodowe i za kazde zlecenie brac wiecej pieniedzy (jesli tylko uda sie). Im wiecej zarobie, tym wiecej bede mogla zainwestowac i pozegnac sie szybciej z praca.
@Richmond
OdpowiedzUsuńŹle zrozumiałem Twoje zdanie. Tak to jest jak się w pośpiechu czyta. Myślałem, że chodzi Ci o coś zupełnie odwrotnego. Że marzenie o niezależności zostało przysłonięte przez pracę na etacie. W 100% się z Tobą zgadzam. Ludzie pracując za niewielkie pieniądze szukają dodatkowych kilku złotych poświęcając na to długie godziny. Ja zawsze się skupiałem na zwiększaniu efektywności. Być może nie inwestuję na razie pieniędzy, które mam w jakiś intensywny sposób, ale tylko dlatego, że do tej pory słabo mi szło. Chociaż z drugiej strony na 3 debiutach w zeszłym roku zarobiłem ok. 1300 zł, czyli prawie 10% portfela, który stworzyłem.
@Marcin
OdpowiedzUsuńNie tworzę dwóch portfeli. Tworzę jeden blogowy, w którym założyłem, że będę odkładał 1500 zł i który upubliczniam. Jego nie chcę ruszać. Reszta pieniędzy jest moją prywatną sprawą, której nie chcę ujawniać i nie nazywam tego portfelem. Jeśli coś zostaje, to odkładam. Jeśli mam ochotę to wydaję. Jeśli ktoś z moich bliskich wpakuje się przez głupotę w długi, to nie widzę najmniejszego powodu, abym ja miał za to płacić. W przypadku sytuacji niezależnych od danych osób pomogę zawsze na tyle, na ile będę mógł. Chodzi mi bardziej o przypadki typu: "remont kosztował mnie więcej" lub "telewizor mi się zepsuł, więc muszę kupić nowy", które to przypadki obserwowałem już na kilku blogach. Ja takie wydatki pokrywam z pozostałych pieniędzy, które mam. To, że porównałem się w ten sposób do innych portfeli nie znaczy, że je całkowicie neguję. Po prostu nie są dla mnie w żaden sposób miarodajne gdy nagle maleją, bo ktoś za dużo wydał, albo musi ubezpieczyć samochód, no ale nie oczekuję też, że nagle wszyscy zmienią podejście na moje :)
Strasznie pochopne wnioski wyciągasz z moich tekstów :) Kolejny to taki, że niby uważam, że wszystkie biznesy wyglądają tak jak mego kolegi. Nie uważam tak. Wszyscy podają wspaniałe przykłady ludzi tworzących dobre biznesy, ale nie jest to takie proste (próbowałeś?). Biznes, który prowadziłem przez kilka miesięcy zupełnie nie spełnił moich oczekiwań. Nie spełnił nawet 20% pokładanych w nim nadziei, dlatego go zamknąłem. Nie chciałem utknąć tak jak mój kolega. Nie znaczy to, że w przyszłości nie spróbuję z innym biznesem. Widzę, że wiele osób postrzega to tak, jakbym spróbował coś posprzedawać przez chwilę, a potem olałem, bo się zmęczyłem.
Spróbowałem, na podstawie wyników przeanalizowałem to i stwierdziłem, że gdybym nawet wziął mały kredyt i poświęcił się temu całkowicie, to wyciągnąłbym maksymalnie połowę mojej pensji, a było duże ryzyko wpakowania się w dług. Pracując na etacie widziałem już wiele firm i wiem, że duża część przedsięwzięć czy projektów po prostu pada. Normalna rzecz. Większość ludzi, którzy nie mają o tym pojęcia czytają tylko ładne historie ludzi, którzy twierdzili: "byłem na dnie, interes ledwo szedł, ale walczyłem przez 5 lat do upadłego i teraz mam dobry biznes". Tylko to jest jedna osoba na tysiąc, a jest jeszcze te 999 osób, które nie napisały o tym, że padły. Cały czas wierzę, że w temacie biznesu nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Póki co: pierwsze koty za płoty ;)
Masz rację z tym przykładaniem się do roboty na etacie. Ja nie przykładam się jakoś specjalnie do swojej pracy. Mam duży luz, ale najwyraźniej inni przykładają się jeszcze mniej, bo w tym tygodniu dowiedziałem się, że najprawdopodobniej dostanę awans, o który nawet nie prosiłem.
Jeszcze wracając do kolegi, który ma biznes - to nie jest jego wybór, aby mieszkać z rodzicami. Po prostu nie stać go na własny dom.
Przyznaję Ci rację w tym, że każdy powinien żyć na swój sposób, ale mam wrażenie, że mój sposób życia wyjątkowo Ci nie pasuje :) Do tego piszesz, że sam wbrew sobie piszesz na tematy, których nie chcesz tak naprawdę poruszać. Tylko po to, by ktoś wszedł na Twój blog i kliknął w reklamę? Mój blog nie jest po to, by zarabiać (aczkolwiek eksperymentalnie reklamy na nim są). Jest po to, by właśnie raz w miesiącu pisać podsumowanie portfela, a raz do roku zamieścić kilka plusów i minusów danego roku. Czy naprawdę ten wpis wygląda jak usprawiedliwianie się? Napisałem po prostu co mi w tym roku wyszło i co mi nie wyszło. Co przyniosło beznadziejne efekty, a co przyniosło mi satysfakcję.
Mam wrażenie, że odbierasz mnie jako kogoś, kto się ściga i próbuje być lepszy od innych. Ja próbuję znaleźć równowagę między zarabianiem, a życiem. Nie wyobrażam sobie odkładania wszystkiego tylko po to, by za 20 lat (o ile dożyję) i tak to przejeść lub wegetować dalej na minimalnym poziomie z odsetek, nie robiąc przy tym nic. Gdybym miał nie korzystać z tych pieniędzy, które mam teraz, to wyjechałbym do ciepłych krajów tak jak Grochu i Szczuru z bloga Rentiera, hodowałbym świnie i pływał z rybakami co rano na połów, bo efekt byłby taki sam: przeżyłbym po prostu życie siedząc na tyłku w jednym miejscu. Po co miałbym zarabiać? Wspomniałem o tych wakacjach, bo to uwielbiam. Mimo że pracuję na etacie, to odbywam kilkanaście mniejszych lub większych podróży w roku i mogę pracować z miejsca w którym jestem. Do tego zawsze organizuję wyjazdy sam. Nie kupuję wycieczek w biurach podróży. Wszystkie moje pasje są dla mnie motorem do zarabiania. Już kiedyś pisałem, że gdybym miał pracować tylko dla pieniędzy, to wolałbym jako żebrak podróżować stopem po świecie.
OdpowiedzUsuńPiszesz o zamianie pensji... ja w Twoim wieku miałem mniej niż Ty. Mimo tego wolałem się usamodzielnić, mieszkać w wynajętym pokoju ze współlokatorem i byłem jeszcze w stanie coś odłożyć, dorobić. Zawsze miałem jakieś małe oszczędności. Byłem przy tym mobilny i otwarty na wszystko co mnie otacza. To mnie wiele nauczyło i myślę, że to był jeden z czynników, które wpłynęły na to, że teraz mogę bez problemu odkładać tyle ile odkładam. Gdybym został w rodzinnym mieście i klikał w reklamy, to obawiam się, że po 10 latach moje życie w ogóle by się nie zmieniło.
Nie porównuj nas tak bezpośrednio. Pomyśl przez chwilę o sobie w wieku 30 lat. Gdzie chciałbyś wtedy być? Chciałbyś nadal odkładać z niewielkiej pensji wszystko co się da i mieszkać z rodzicami? U mnie marzenie o własnym kącie pojawiło się dopiero w wieku ok. 26 lat. Wcześniej równie dobrze mogłem żyć w przyczepie campingowej. Z wiekiem zmieniają się priorytety i inaczej patrzysz na życie. Mam ogromną nadzieję, że za 10-15 lat nie spojrzysz wstecz i nie powiesz: "k... przesiedziałem na tyłku 15 lat i mam 250 tys. zł na koncie, które dają mi tysiąc złotych odsetek miesięcznie, a to i tak nie wystarczy na utrzymanie mnie i dwójki dzieciaków, bo życie teraz jest znacznie droższe, dlatego muszę pracować kolejne 10-15 lat za tę samą pensję". Pomyśl o przyszłości tak, jakbyś miał żonę i dzieci oraz nie miał rodziców i ich domu. Jak to widzisz? Weź pod uwagę to, że inwestowanie wychodzi naprawdę nielicznym, a do biznesu też trzeba mieć smykałkę i zazwyczaj ta smykałka ujawnia się dość wcześnie ;) Ja mimo kilku prób obawiam się, że po prostu takowej nie posiadam, ale pewnie jeszcze kiedyś spróbuję.
Ależ się rozpisujemy :))) Może na podsumowanie napiszę - masz rację, że odkładasz najwięcej jak możesz, ale nie zapominaj też, żeby czasem skorzystać z życia. Niezależnie od tego w jakiej formie masz ochotę z tego życia korzystać. Najważniejsze jest to, żeby podczas tej czynności nie siedzieć przed komputerem, bo wtedy tak naprawdę życie toczy się obok Ciebie. Warto czasem zrobić 3-4 dniową przerwę od komputera i komórki.
Muszę Ci powiedzieć, że bardzo mądrze odpisałeś. Nie odpisując i produkując się na wszystkie akapity (bo będziemy pisać tu eseje zaraz) zgadzam się w 90%. Zarazem czuje, że czas na zmiany bo za kilka miesięcy stuka mi 23 lata, z drugiej strony nie chcę za 10lat wiele zmieniać. Chcę za to bardziej korzystać z życia, czy podwyższyć jego standard. Biznesu nie próbowałem, bez dotacji szkoda mi kapitału stracić (czyt. wpakować w plastik). Ja bardziej przymierzał bym się w wyjazd za granicę niż szukanie dużej pensji w Polsce, zdobywając papierki. Ale może życie nauczy mnie pokory :) W każdym razie chciałbym zarabiać na hobby, przywiązując nawet czasami cały wolny czas. A odkładał bym najwięcej ile mogę - choć by po to by obkupić się nowinkami technicznymi. Ja po prostu to lubię bardziej niż podróże czy jedzenie i reklamy misji polskiej.
OdpowiedzUsuńPS. Co do poruszonego telewizora, jest taki fajny na yt od Panasonica 103". Ostatnio spuścili z ceny, i można wyrwać już za 50k $ :) Nowy sony 60" 3D też est niczego sobie ;)