Strona główna

środa, 26 stycznia 2011

Polimex Mostostal po raz wtóry

Jakiś czas temu kupiłem 130 akcji Polimexu po 4,15 zł. Taki minimalny pakiecik gdyby cena miała się nie odbić od 4 zł. No i nie odbiła się. Wprawdzie przez moment byłem na plusie, gdy nastąpił skok do ok. 4,3 zł, ale nie wykorzystałem tego. założyłem sobie, że przy spadku powyżej 10% dokupię akcje. Znam powszechne opinie o tym, że uśrednianie strat nie jest dobrą strategią, ale wg mnie kurs za jakiś czas powróci powyżej 4 zł. Póki co wszyscy się dziwią, że gdy wszystko idzie w górę, to Polimex stoi, a gdy wszystko spada, to Polimex spada dwa razy szybciej. W komentarzach dotyczących spółki można wyczytać, że jakiś "grubas" grał na krótko, ale już zamknął pozycję. Wieści ze spółki wciąż są pozytywne. Zdobywane są kolejne kontrakty. Żadnych niepokojących informacji. Większość wcześniejszych rekomendacji zakładała ceny w okolicach 4,5-5 zł. Na 28 lutego planowany jest raport za 4 kwartał. Na 28 kwietnia raport za 2010.

Przedwczoraj kurs spadł do 3,66. Dokupiłem 260 sztuk po 3,67. Uśredniłem zatem cenę do 3,83. Czas pokaże czy zrobiłem dobrze. Czy jest to kolejna korekta trendu spadkowego, czy może odwrócenie trendu? W tej chwili mógłbym powiedzieć, że ruch był dobry, ponieważ od momentu kupna cena cały czas rośnie. W chwili pisania tego tekstu wynosi 3,89, więc  jestem na niewielkim plusie.

Patrząc na wykres można zauważyć, że w zeszłym roku spółka zaliczyła dość konkretny wzrost w okolicach marca (ponad 5 zł). Życzyłbym sobie, aby w tym roku sytuacja się powtórzyła. Na pewno sporo zależy od wyników, ale liczę też trochę na to, że spółki budowlane powrócą do łask z nadejściem wiosny. W końcu jest to branża dość mocno zależna od pogody.

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Bilans nr 8 - 6 stycznia 2011

Bilans z 6 stycznia nie dość, że mocno spóźniony, to postaram się, by był krótki, aby nie zanudzać Marcina ;) (niewtajemniczonych odsyłam tu). Żeby jednak Marcina nieco podrażnić pousprawiedliwiam się ;p Bilans jest spóźniony, bo akurat 6 stycznia wyjechałem na narty, a jak już miałem po powrocie chwilę na życie wirtualne, to wdałem się ze wspomnianym Marcinem, pod wspomnianym linkiem, w dość rozwiniętą dyskusję. Przez to bilans zszedł na plan dalszy.

Odłożyłem kolejny raz tę samą kwotę i dopisałem różne, pozbierane zewsząd odsetki. Żadnych innych ruchów inwestycyjnych nie wykonywałem, aczkolwiek robię małe rozeznanie w temacie nieruchomości. Znalazłem tanią ziemię w dość bliskiej odległości od dużego miasta i jestem na etapie sprawdzania, czy warto ją kupić. Póki co wszyscy wkoło powtarzają mi, że warto i nie ma co się zastanawiać. Ja jednak wstrzymuję się, a jak będę miał więcej czasu to wybiorę się, by sprawdzić, czy nie jest na terenie zalewowym. Jak kupię, to dam znać.

Poniżej standardowa tabelka. Stan portfela miesiąc temu i obecnie oraz struktura przychodów, czyli skąd się wzięły moje pieniądze.

wtorek, 11 stycznia 2011

Porażki roku 2010

Wprawdzie nie mogę nazwać roku 2011 rokiem porażek, ale wpis będzie głównie o porażkach, ponieważ zbieram się do poruszenia tego tematu od prawie 2 miesięcy. O niewielkich sukcesach również postaram się nieco napisać, ale to może w podsumowaniu.

Porażka nr 1: Zamknięcie firmy.
Pisałem już o tym kilka miesięcy temu. Mój pomysł na rozkręcenie biznesu okazał się niezbyt efektywny. Większość niewielkich biznesów w Polsce działa na niesamowicie niskich marżach. Więcej było z tym zamieszania niż było to warte. Główne powody zamknięcia: zbyt mała ilość czasu z powodu pracy na etacie, zbyt mała efektywność oraz zbyt mały kapitał początkowy, co równało się niewielkim przychodom i zmęczeniu.

Porażka nr 2: Forex
 
Mimo kilku optymistycznych wpisów w tym temacie ogólnie uznaję to za swoją porażkę. Sukcesy odnosiłem głównie podczas silnych trendów, jednak moja dusza hazardzisty nie pozwalała mi się powstrzymać od gry podczas konsolidacji oraz niepewnej sytuacji. W związku z tym to, co zarobiłem - traciłem. Zdaję sobie sprawę, że otwieram i zamykam zbyt wiele pozycji, ale mały kapitał nie pozwala mi na cierpliwe wyczekiwanie przewidzianej sytuacji. Zazwyczaj sinusoidalne wahnięcia wycinają moje pozycje. Poza tym systematycznie granie pochłania dużą ilość czasu, czyli znów dochodzę do wniosków o małej efektywności.

Obecnie obmyśliłem więc inną strategię. Jeśli mam czas, to obserwuję sytuację od rana i czekam na dogodną sytuację. Najważniejsza zasada to: otworzyć i zamknąć jedną pozycję dziennie. Niezależnie od tego, czy jest stratna, czy zyskowna, zamykam metatradera i nie dokonuję w danym dniu kolejnych transakcji. To zmusza do większego wysiłku. Staram się podjąć jak najlepszą decyzję, nie ryzykując przy tym więcej niż 2% kapitału. Zyskowne pozycje również zamykam gdy osiągną 1-2%. Do tego jestem znacznie zdrowszy, bo nie gapię się w wykresy przez kilka godzin dziennie.

Porażka nr 3: Konkursy.

W tym roku brałem udział w kilku konkursach. Wszelkie konkursy inwestycyjne typu forexball, czy konkurs Skarbca, w którym wirtualnie kupowałem fundusze skończyły się porażką. W forexball przez dłuższy czas utrzymywałem się w pierwszej trzydziestce, jednak sukcesywne zwiększanie ryzyka, by dogonić czołówkę zaowocowało mocnym spadkiem.

Do konkursu Skarbca nie przyłożyłem się - przyznaję się bez bicia. Traktowałem to jako eksperyment. Kiedyś sparzyłem się na funduszach i chciałem wirtualnie sprawdzić, czy coś się zmieniło. Wniosek jest taki, że nie zmieniło się nic. Nadal na funduszach najwięcej zarabiają zarządzający nimi, a "inwestowanie" w nie, to gra prawie taka sama jak gra na giełdzie. Trzeba dobrze wiedzieć kiedy wejść i kiedy wyjść, żeby nie stracić.

Chciałem też wziąć udział w jeszcze jednym konkursie. Bardziej twórczym, z wygraną wysokości 20 tys. zł. Praca nad tym projektem przez jakiś czas pochłaniała mnie dość mocno, dlatego zaniedbałem bloga przez ostatnie 2-3 miesiące. Niestety nie wystarczyło czasu, by wszystko dopiąć, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Na pewno pojawią się kolejne okazje. Zapewne wielu sceptyków stwierdzi, że w większości konkursów szanse wygranej są niewielkie. Ja jednak w całym swoim życiu wygrałem już kilka rzeczy, a łączna wartość moich wygranych to ok. 18 tys. zł, dlatego pewnie będę nadal próbował swoich sił w różnych konkursach, gdy uznam, że mam jakieś realne szanse na wygraną.

Porażka nr 4: Rozwój zawodowy.

Dopiero na czwartym miejscu, ale postanowiłem to odnotować. Myślę, że stagnacja w rozwoju zawodowym była spowodowana głównie wzmożonymi myślami o niezależności finansowej i zdobywaniu innych źródeł dochodu. Wszystkie punkty powyżej pochłonęły sporą część mojej energii, którą mogłem spożytkować na zwiększenie swojej wartości na rynku pracy. Zwłaszcza, że firma jest skłonna inwestować w mój rozwój dość dużo. Zaniedbałem w ten sposób główne źródło zwiększające wartość mojego blogowego portfela. Mam nadzieję, że nie wypłynie to negatywnie na decyzję o corocznej podwyżce.

Czy tylko porażki?

Oczywiście nie tylko. Ogólnie jestem zadowolony z minionego roku. Rok zaczął się od podwyżki. Wiosną poukładałem ważne kwestie finansowe. Następnie pojechałem na porządne wakacje, a dopiero wtedy, w pełni sił zabrałem się za prowadzenie tego bloga i budowanie osobnego portfela. Za duży sukces uważam też to, że jest to zupełnie osobny portfel. Zauważyłem, że wielu bloggerów tworzy różne fundusze: fundusz awaryjny, fundusz na ubezpieczenie auta, fundusz taki, siaki i owaki. Przez to wartość portfela waha się, a w przypadku przeciwności losu zmniejsza się drastycznie. Ja staram się nie mieszać pieniędzy przeznaczonych na życie z pieniędzmi "blogowymi". Wyrzuciłem też z portfela wszystkie wirtualne pieniądze w postaci niezrealizowanych dochodów ze sprzedaży zdjęć czy reklam. Za sukces mogę uznać też to, że byłem w stanie odkładać tyle, by przekroczyć zakładany próg o ponad 18% i prowadzić przy tym życie takie jak do tej pory. Moja wartość netto w postaci chociażby spłacanego kredytu za mieszkanie rośnie niezależnie od tego bloga.

Kolejnym, małym sukcesem jest również gra na giełdzie. Nie oznacza to wcale, że nagle stałem się wytrawnym inwestorem. Moje transakcje na rynku wtórnym nadal pozostawiają wiele do życzenia. Na szczęście transakcji nie było wiele, a te, które miały miejsce, dotyczyły głównie debiutów. Rzuciłem się razem z tłumem innych ludzi na oferty publiczne i dzięki temu zarobiłem w tym roku ok. 1300 zł (blogowy portfel obejmuje tylko Otmuchów i GPW, a wcześniej było jeszcze PZU).

Jak ocenić prowadzenie bloga?

Mam co do tego mieszane uczucia. W pierwszej chwili blog chciałem zaliczyć do porażek, bo mniej chętnie na nim piszę (co jest naturalnym etapem prowadzenia bloga). Blog jest też pewnego rodzaju pochłaniaczem czasu, a do tego zacząłem czuć się jak mały ciułacz, który patrzy tylko na swoje małe grosiki wpływające do skarpety. Z drugiej strony może to jest właśnie sukcesem. Może zobaczyłem, w jakim miejscu jestem. Jak daleko jestem od założonego celu. Zdałem sobie sprawę, że samym ciułaniem co miesiąc tej samej kwoty do miliona mogę dojść dopiero kilka lat przed emeryturą i należy znaleźć inny sposób pomnażania pieniędzy. Taki, który będzie wymagał mniej nakładów i przynosił jakiekolwiek zyski lub taki, który przy większych nakładach przyniesie zyski zdecydowanie przekraczające nakłady. Zadanie niezwykle trudne w obu przypadkach. Mam jednak nadzieję, że kiedyś coś więcej się ruszy i oprócz comiesięcznego dopisywania kawałka pensji do portfela będę mógł pochwalić się czymś naprawdę poważnym i dochodowym. Póki co blog pozostaje w dotychczasowej, może nieco nudnej, formie. Już niedługo zaległe podsumowanie kolejnego miesiąca. Kolejny, mały krok do przodu. Mam nadzieję, że kolejny rok przyniesie nowe pomysły.